wyszukiwanie blogów

poniedziałek, 23 lutego 2015

Lapidarium Nowych Rozdziałów


Autor: Mai

30. Przeszłość.
To, co mnie ciągnęło nie było z pewnością dobre. Było mroczne i tajemnicze, przeszywające i mrożące krew w żyłach. Jednak z moim upodobaniem do ładowania się w kłopoty nie potrafiłam powstrzymać pokusy. Gdy wybiegłam za mury wioski zatrzymałam się w lesie tuż przed wrotami świątyni, w której znaleziono mnie pierwszego dnia. Zza drzwi biło dziwne jaskrawo błękitne światło. Ciągnięta ciekawością pociągnęłam jedno skrzydło do siebie otwierając je. Jednak, gdy weszłam do środka światła już nie było. – Ktoś tu jest? – Zapytałam niepewnie, rozglądając się niepewnie na wszystkie strony ciemnego pomieszczenia. Wyraźnie czując czyjąś obecność jednak nie była to zwyczajna chakra. Coś innego. Mrocznego. Co gorsza zdawało mi się, że czułam już kiedyś coś podobnego. – Pokaż się. – Nakazałam jednak odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Poczułam chłód wiatru na nagim karku. Przeszedł mnie dreszcz. Odwróciłam się gwałtownie w stronę wejścia. W jego progu stała ciemna postać. Oświetlona jedynie bladym światłem księżyca rzucanym z zewnątrz. – Kim jesteś? – Zawołałam starając się ukryć przerażenie, jakie mnie ogarnęło.
- Pytasz mnie, kim jestem? – Zapytał rozbawiony cień. Jego słowa były jak zimny prysznic. Tak znajomy głos i zarazem tak odległy. – Prosiłem byś wróciła. Wystarczy już tej zabawy Mai.


Autorka: Elvis Dub

Rozdział 7
Konan wracała do domu z dwiema siatkami pełnymi zakupów. Mama wysłała ją do sklepu zaraz po tym jak wróciła ze szkoły. Nie bardzo jej się to podobało, ale przecież rodzicom trzeba pomagać, tak więc, bez marudzenia poszła zrobić zakupy. Sklep nie znajdował się daleko, to też nie musiała się zbytnio nachodzić. Gdy zbliżała się już do domu, zauważyła, że z przeciwnej strony drogi, idzie Sasori z rękami w kieszeni. Wpatrzony był w swoje czerwone trampki. Zastanawiała się czy trafia do domu po węchu, idąc w taki sposób. Przecież można było na kogoś wejść.
- Sasori! - zawołała z uśmiechem. Chłopak uniósł wzrok i ujrzał swoją sąsiadkę. Nie odwzajemnił uśmiechu. Dziewczyna podeszła do by niego zagadać. Nie często rozmawiali. Tylko wtedy gdy nadarzyły się takie okazje jak ta. Od tygodnia chodzą razem do jednej szkoły, a na przerwie widzieli się tylko raz, do tego nasłuchała się wielu narzekań na niego, ze strony Hidana, ale absolutnie nie wierzyła w to co mówił ten szarowłosy chłopak. Był jej przyjacielem, i dobrze wiedziała, że przesadzał.
- Skąd wracasz? - zapytała ciekawa. W końcu lekcje skończyły się już dwie godziny temu, więc zainteresowało ją gdzie był. Może znalazł sobie w końcu jakiegoś kolegę, cieszyła by się z tego powodu. Wydawał się jej taki samotny. Deidara mówił, że nie utrzymuje w klasie głębszych kontaktów, ograniczają się one tylko do krótkich rozmów na przerwie, to wszystko.


Autor: natafi

Rozdział 17 
Coś poruszyło się za oknem. Mignęło w świetle księżyca, który oświetlał część pokoju w rezydencji Kazekage. Szczególnie przykuło to uwagę chłopaka czuwającego nad swoim aniołem. Po raz kolejny tej nocy spojrzał na twarz Haruno, która nie zwiastowała nagłego przebudzenia za sprawą koszmarów. Następnie przerzucił wzrok na jej lewy nadgarstek - znak się nie pojawił. Postanowił rozejrzeć się na zewnątrz. Delikatnie wyswobodził się z objęć dziewczyny i po cichu ruszył w stronę balkonu. Rozejrzał się dookoła, ale nie dostrzegł niczego podejrzanego. Zerwał się silny wiatr i ni stąd, ni zowąd pojawiła się kartka papieru, która przyfrunęła i wylądowała na dłoni czerwonowłosego. Doskonale wiadomo, że przy tak silnym wietrze zwykły świstek papieru nie mógłby tak sam z siebie wlecieć w takie miejsce. Zawsze jest tak, że jeżeli chce się złapać coś fruwającego w powietrzu, to trzeba się na tym nieźle napracować, więc ta sytuacja nie jest normalna. Ktoś za tym stoi. Gaara zdziwiony takim obrotem wydarzeń, rozprostował kartkę i przeczytał jej zawartość: "kolejny".


Autor: Akari, Erroay von Uchiha

21. Urodziny(1): Wielka pomyłka
Itachi odchrząknął głośno, sprawiając, że spojrzenie Sasuke zawędrowało w jego stronę.
– Nie wydaje ci się, że powinniśmy wyjaśnić sobie parę kwestii?
A więc stało się. Sasuke nie bardzo wiedząc, jak zareagować, po prostu posłał mu ponaglające spojrzenie. Itachi przez chwilę przypatrywał się bratu, zastanawiając się, jak rozpocząć tę trudną rozmowę. Mimo paru drobnych sprzeczek, dzisiejszego ranka dogadywali się tak dobrze, że szkoda by było to teraz zepsuć.
– Wiesz… wydaje mi się, że czasem błędnie interpretujemy swoje intencje i przez to nie potrafimy się porozumieć.
– Być może.
– I gdybyśmy sobie przybliżyli parę spraw, patrzylibyśmy na siebie zupełnie inaczej.
– Prawdopodobnie.
– Wcale nie musiałoby to dotyczyć kluczowych spraw. Odnoszę wrażenie, że wystarczyłoby, gdybyśmy powiedzieli sobie parę naprawdę błahych rzeczy, by wszystko się zmieniło.
– W sumie.
Między braćmi zapanowała cisza. Itachi z trudem powiedział to, co leżało mu na sercu. Sasuke zaś tylko potakiwał, co wcale nie było dla niego tak proste, jakby mogło się zdawać. Obaj wpatrywali się obecnie w swoje kubki, czekając, aż głos zabierze ten drugi.
– Sasuke, ja… – wyrzucił z siebie Itachi, tłumacząc sobie, że w końcu jest straszy, a więc mądrzejszy i odważniejszy. – Chciałbym ci powiedzieć, że między mną i…
Wypowiedź bruneta zagłuszył dzwonek do drzwi.
–… nie ma – dokończył pod nosem, po czym z cichym westchnieniem udał się, by sprawdzić kto to.


Autor: Naruto Uzumaki

Rozdział siódmy - fortuna
Aromatyczny zapach smażonego mięsa rozchodził się w powietrzu,delikatne podmuchy wiatru raz po raz unosiły resztki pozostałych na drzewie ciemno brązowych liści.Jasne światła reflektorów oświetlały sporych rozmiarów drewniane molo znajdujące się u brzegu krystalicznego oceanu ,którego powierzchnia w blasku górującego księżyca mieniła się rozmaitymi kolorami.Mimo ,że był to ostatni dzień listopada a zima zbliżała się wielkimi krokami to nadal bez problemu można było cieszyć się ładną i ciepłą pogodą.Dźwięki muzyki mieszające się z odgłosami rozmów oraz śmiechów wypełniały całą najbliższą okolice.Przez wielu tak bardzo oczekiwany festyn zbliżał się właśnie ku końcowi.


Autor: Erroay von Uchiha

13. Nowy problem
– Utonął? – zapytał Uzumaki.
Choji pokiwał tylko lekko głową.
– Doszedł prawie na sam środek jeziora. Kiedy oddalił się bardziej, zaczęli go wołać. Niestety, Kankuro wciąż to nakręcało. W pewnym momencie lód pękł. – Choji przełknął ślinę, cały czas spoglądając na swoje stopy. – Zanim nadeszła pomoc, było już za późno.
– Ja pierdolę – wyszeptał Uzumaki, nie odrywając wzroku od kolegi. – Ale to nie była wina Shikamaru…
– Nie była, a jednak kto na jego miejscu nie czułby się winny?
– Masz rację.
Akimichi podniósł się z ławki, dotknął swoich lekko wilgotnych spodni i skrzywił się nieznacznie. Naruto poszedł w jego ślady.


Autor: Zochan

3. Ucieczka
Przez cały czas walczyłem ze zmęczeniem i starałem się nie zamknąć oczu. Ta walka była jedną z najgorszych w moim życiu. 
Chyba straciłem przytomność…
Ocknąłem się, kiedy poszułem, że coś smera mnie po szyi. Otworzyłem szerzej oczy, a po krótkiej chwili obraz stał się bardziej widoczny. Włosy. Różowe włosy, które należały do jednej osoby…
Sakura.
Co ona, do cholery, robiła w takim miejscu? I dlaczego właśnie ochoczo próbowała mnie uwolnić? Zauważyła, że jestem już przytomny, po czym użyła większej siły niż dotychczas. Sznur boleśnie wbił się w moją skórę, prawdopodobnie zostawiając na niej mnóstwo ran.


Autor: Shōri Chan

Rozdział 5: "Podobieństwa"
Dosłownie sekundę po tym pojawił się przed nami zamaskowany ninja z ANBU.
- Sakura-sama, czcigodny Hokage wzywa cię do siebie. – zameldował profesjonalnym tonem.
- Co się stało? – niemal warknęłam. Złość powróciła ze zdwojoną siłą, przypalając wnętrzności żywym ogniem.
- Nie wiem, Sakura-sama. – odrzekł.
Westchnęłam, rozmasowując skronie. Czego ten głąb ode mnie chce? Chociaż… ostatni raz, kiedy wzywał mnie przez któregoś z ANBU był sytuacją wyjątkową. Zasunęłam do końca zamek błyskawiczny bluzy, poprawiłam zapięcia butów, naciągnęłam rękawiczki i ruszyłam w stronę budynku, w którym urzędował Hokage.
A Uchiha za mną.
Chwilunia…
- Dlaczego za mną idziesz? – spytałam ostro.
Skrzyżował ręce na piersiach, patrząc na mnie z góry, a jego wzrok mówił: „Jakim prawem mam ci się tłumaczyć?”. Jednakże po chwili odpowiedział.
- Młotek też mnie wezwał.
Wezwał?
Coś mi tu bardzo nie pasowało.


Autor: Kareena surabiku

Epilog
Naruto wpatrywał się w nią przez chwilę. Sądziła, że niewiele zrozumie z tej jej przemowy. Jednak zaskoczył ją.
- To znaczy, że odwołujesz ślub? – zapytał.
Nie podejrzewała, że w tej chwili o tym pomyśli. W teorii, jej ślub nie miał nic wspólnego ze sprawami wioski i nie powinien być w obszarze zainteresowania Hokage.


Autor: Paulina K

Rozdział 5
Widziałam ich wszystkich. Patrzyli na mnie; każdy w inny sposób. Shikamaru prychał ze znudzieniem, Ino dogryzała mi złośliwie, Kiba rzucał zbereźnymi tekstami, Hinata machała do mnie nieśmiało, Chouji wystawiał do mnie paczkę chipsów, abym się poczęstowała… Oni wszyscy patrzyli na mnie tak, jak za dawnych czasów. Naruto uśmiechał się do mnie szeroko, a Sasuke stał na uboczu nieopodal Shino i Sai’a. Naprawdę czułam, jakbym tam była. Tuż obok Ichiraku, gdyż Uzumaki wszystkich tam sprosił. Odwzajemniałam nieśmiało ich uśmiechy, kątem oka spoglądając na Uchihę i jego zimne spojrzenie. Zmieniło się jedno – był tam. Co prawda, taki sam; chłodny, obojętny na otoczenie. Ale tam był i właśnie to było najważniejsze. Nie mogłam go dotknąć, ale widziałam go – zupełnie jak w jednym z moich snów.


Autor: Sheeiren Imai 

II Niewyjaśnione waśnie
- Po prostu odpowiedz na to pieprzone pytanie - warknął, a ona drgnęła. 
Nie mogła zrozumieć, kim był człowiek stojący obok. Jakoś nie mogła tego pojąć. Nie znała go. Znała jego twarz, jego ciało, to kim był kiedyś. Teraz definitywnie stał przed nią ktoś obcy, ktoś nowy. Ktoś, kto fascynował ją swoim władczym zachowaniem. Ktoś, kogo właśnie zaczynała poznawać. 
- Nie - odpowiedziała od razu. Zmierzyła go swoim spojrzeniem, chcąc zobaczyć do czego był zdolny. Jak bardzo potrafił być wściekły.


Autor: BaddieKix

#3 Zostaniesz?
- Ledwo trzymasz się na nogach - stwierdził z powagą, kierując spojrzenie na moje uginające się kolana.
Cholera, miał chyba trochę racji...
- Nieprawda - zbuntowałam się w dość infantylny sposób, ale nic lepszego nie przyszło mi na myśl.
- Oh, czyżby? - zmrużył powieki, w nieco prześmiewczym geście. - Jak to udowodnisz? Zrobisz jaskółkę?
Wyłapałam w jego głosie sporo ironii, jednak specjalnie się tym nie przejęłam. Za to zaczęłam wyczuwać, że moje ciało w coraz mniejszym stopniu słucha odurzonego alkoholem mózgu.
Nie do końca zdając sobie sprawę z własnych poczynań, pchnęłam Uchihę na przeciwległą ścianę. Dostrzegłam też wymowne zdziwienie na jego twarzy. Ha! Niczego się nie spodziewał. To dobrze, bo zaskoczenie go także leżało w moim zamiarze.


Autor: Cierpiąca Nanase

7. Przeprowadzam się na chmurę
– Z panią Senju? – Otworzyłam szeroko oczy. Czyżby maczała palce w tej rozmowie?
– Tak, Tsunade Senju. Proszę sobie wyobrazić, że ta kobieta nie ma za grosz poczucia czasu, winy, tym bardziej godności ludzkiej. W życiu nie spotkałem się z tak upartą babą, doprawdy. Od blisko dwóch miesięcy nieustannie do mnie wydzwania, cały czas pierdzieląc o tej przepustce. No kota można dostać!
– Dlatego mówią, że jest najlepsza – zwrócił się do mnie Morino. Pokiwałam głową, śmiejąc się cicho. To mi się trafiła menadżerka.
W milczeniu oczekiwaliśmy na to, że Uchiha Itachi odbierze telefon. W duszy modliłam się ze wszystkich sił, do wszystkich bóstw o to, żeby przyjaciel i tym razem mi pomógł. Chciałam być już wolna!
Itachi, błagam cię! – krzyczałam w myślach. – Jesteś moją ostatnią deską ratunku!
– Pan Uchiha? – odezwał się znienacka dyrektor. – Nie przeszkadzam? W porządku... Z tej strony doktor Yume Daiki, jestem dyrektorem Szpitala Centralnego w Tokio, mogę zająć chwilę? Chodzi o Haruno Sakurę… Czy jest pan w stanie pojawić się tutaj szybko? Och… rozumiem… to świetnie. Niech się pan przy wejściu powoła na moje nazwisko… Dziękuję. – Dyrektor rozłączył się, posyłając mi triumfalny uśmiech. – Będzie za kwadrans, musi odwieźć córkę do lekarza.
Od dzisiaj jestem wierząca!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz