wyszukiwanie blogów

niedziela, 31 maja 2015

Lapidarium Nowych Rozdziałów


Autor: Mayako
VII. Przysięgam!
— Słuchaj, jesteśmy wdzięczni, rozumiesz? — Uzumaki krążył po gabinecie by się w jakiś sposób rozładować. — Jesteśmy bardzo wdzięczni za waszą ochornę, fajnie jest mieć towarzystwo, ale jeśli mamy tu zostać…
— Kogo zabiłeś?
— Co? — syknął, przymykając jedno oko.
— Kogo zabiłeś? — powtórzył Tendo, wręczając mu szklankę whiskey. — Nie przeżyłbyś nie zabijając nikogo.
— Zabiłem ich wielu, to teraz bez znaczenia — odparł. I choć na prawdę łatwo przyszło mu to powiedzieć, to na wspomnienie tych czynów, serce go zabolało.
— Ale musiałeś. By przetrwać. By ich ratować. — Wyglądał przez okno, popijając trunek. — Inaczej one zabiłyby was. Przetrwanie.
Naruto czuł, że ta rozmowa nie prowadzi do niczego dobrego.
— Obiecałem im kobiety — szepnął rudowłosy.
Dziwne, nieprzyjemne, wręcz obrzydliwe napięcie przeszło przez ciało Naruto od stóp do głów. Zrobiło mu się niedobrze, a ciałem wstrząsnęła chęć torsji.
— Co, kurwa? — warknął, zaciskając dłoń na szkle.
— Kilka tygodni temu zastałem Zetsu z lufą w ustach — zaczął Yahiko, zwracając się do blondyna. — Mówił, że chce się zabić, bo nie ma przyszłości, zupełnie jak Kakuzu. Co mogłem mu powiedzieć? Wybijemy zarażonych, albo zaczekamy dopóki nie pozdychają z głodu i co dalej? Co może robić szesnastu facetów za wyjątkiem pozabijania się?
Cała postawa Naruto i jego wściekłe oddechy nadawały komunikat o tym, by Yahiko nie brnął, jednak on nie przerywał:
— Opuściliśmy blokadę, nastawiłem transmisję radiową i obiecałem im kobiety… — wyszeptał i dopił resztkę rudej — bo kobiety, to przetrwanie, Naruto.


Autor: Karou Onido
Rozdział 10
- Czemu nie śpisz?
- Myślałem że ktoś mnie atakuje. - wyznał ze szczerą prawdą, wpatrując się w zaskoczonego mężczyznę.
- Atakuje?
- Tak. - mruknął, podciągając przy okazji nosem - Jestem wyczulony na najcichsze westchnięcie, czy też ruch trawy. Po prostu tak już mam. 
Czarnowłosy uniusł brew ku górze i dorzucił patyków do ognia. Może i lato, jednak noce zimnawe.
- Musiałeś mieć ciężko. - bardziej stwierdził niż zapytał, jednak Namikaze tylko uśmiechnął się kiwając głową na tak. 
- Owszem. Nadal mam, jednak nie jest tak źle jak wtedy, kiedy... 
Urwał w połwoie zdania, a jego postawa od razu zmizerniała. Oczy z leksza wyblakły, a włosy zdawały się nie bawić z cieniami rzucanymi przez ognisko. 
Młody, przestań o tym myśleć...
Głos w jego głowie skutecznie wyrzucił chłopca z jego dosyć ponurych kliszy pamięci. Nie zdając sobie sprawy z tego, że powiedział na głos cztery słowa, które wyrażały wszystko:
- To tak cholernie boli...


Autor: BaddieKix
#11 Kwiat wiśni
Jeden sygnał.
Drugi.
- No odbierz idioto!
Odebrał chwilę przed tym, jak to wykrzyczałam.
- Co ci się tak spieszy, prostaczko? - żachnął się natychmiast. - Czemu zawracasz mi tyłek?
Miałam wrażenie, że ten człowiek nie ma w sobie krzty wdzięczności. Byłam jednakże w zbyt dobrym humorze, by przejmować się jego idiotycznymi komentarzami.
- Znalazłam - wypaliłam z ekscytacją. - Znalazłam kogoś, kto pomoże nam w sprawie Madary.


Autor: Sheeiren Imai
VI Aby nigdy nie dać się zwieść
Zaniemówiłam, widząc go w tym stanie. Drżał na całym ciele, jego skórę pokrywały krople potu, a dłonie chyba odmówiły posłuszeństwa, wykonując jakieś niezidentyfikowane ruchy. Uchiha otworzył usta, jakby chciał jeszcze coś powiedzieć, jednak szybko odepchnął się od pnia drzewa, który miałam za sobą i wstał, łapiąc się za głowę. Zacisnęłam zęby, również wstając.
Odwrócił się do mnie tyłem, ściskając swoją czaszkę tak, jakby naprawdę chciał ją zgnieść. Tak mocno wczepił palce we włosy, że bałam się, iż zaraz się ich pozbawi. Bałam się, lecz bałam się nie jego, a o niego. Ten stan… nigdy wcześniej nie miał miejsca. Był dla mnie czymś nowym; nowym i cholernie przerażającym.
Podeszłam do niego, kładąc swoje dłonie na jego. Drgnął, czując mój dotyk.


Autor: Kiyo-chan
1.Niemy krzyk.
Czekała na niego. Czekała na moment, w którym go zobaczy, na ich rozmowę. Naprawdę potrzebowała rozmowy z nim. Jakiegokolwiek potwierdzenia, że jest obecny w jej życiu. Zmęczenie mocno dawało o sobie znać. Czuła, jak jej powieki mimowolnie opadają, ale za wszelką cenę starała się to przezwyciężyć. Musiała. Spojrzała na zegarek, na którym wybiła godzina trzecia. Było lato, więc niebo powoli zaczęło się przejaśniać. Co kilka minut zerkała w stronę drzwi, mając nadzieję, że tym razem się otworzą. Tak się nie stało. Ani razu w ciągu tych siedmiu godzin. Oparła głowę o oparcie od kanapy, naciągając na siebie koc. Przymknęła delikatnie oczy, a z jej oczu wypłynęły łzy, które już od dawna tylko na to czekały w jej zaszklonych oczach. Obiecała sobie, że nie będzie płakać. Nawet tą obietnicę złamała. Nie potrafiła, jak Naruto, cenić swoich obietnic ponad życie. Może właśnie dlatego była taka słaba? Jednak nie mogła dłużej dusić w sobie emocji, które nią targały. Nie potrafiła być, jak Sasuke - opanowana i bezuczuciowa w każdej sytuacji.


Autor: Dami-chan
Rozdział 5
Uczucia Sakury względem niego na pewno nie wygasły, pierwszej miłości nigdy się nie zapomina. Nie mógł, jednak pozwolić, żeby dziewczyna marnowała się przy nim. Ciągle ją ranił, ale miał ku temu dobre powody, zawsze starał się wybierać mniejsze zło. Był w tej kwestii podobny do brata, zawsze na swój sposób starał się wybierać dobro, nie ważne, co oznaczałoby, to pojęcie i jaki ból musiałby zadać sobie lub innym. Umiał przy tym udawać, że nie obchodzi go nic. Nikt z nim samym na czele nie wiedział czy to wystudiowana poza czy faktyczne zobojętnienie. Było to jedno z tych pytań bez odpowiedzi, których rozwiązanie nie da nic dobrego.


Autor: Elph Enria
5. Samotna osoba
- To wszystko kłamstwa – zapewniłam siląc się na spokojny ton i modląc, żeby to był tylko żart. Zaraz pokój zasypie deszcz konfetti, Hinata wybuchnie śmiechem i zdziwi, że mogłam uznać coś równie absurdalnego za rzeczywistość – Same kłamstwa. – powiedziałam zdając sobie sprawę, że brzmię żałośnie, jak wtedy gdy w wieku pięciu lat usiłowałam przekonać rodziców płaczem, żeby odpuścili mi lekcje baletu.
Hyuuga siedziała bez słowa, wpatrując się we mnie cierpliwie.
- Wiesz, że przesadziłaś? – bardziej stwierdziła niż zapytała.
- Wiem.
- I nie masz nawet odrobiny wyrzutów sumienia.


Autor: Lorena Invierno
Rozdział XXVIII
- Nigdy nie myślałem, że Uchiha potrafią kochać. 
Bo nasza miłość długo kiełkuje, ale później staje się niezniszczalna - odpowiedziałem mu w myślach i wyszedłem z budynku wprost na przyjemnie chłodny deszcz, który kojąco zmywał ze mnie wydarzenia dzisiejszego dnia.
Może to i dobrze, że budzimy tak ogromny respekt. Jest to jedna z gwarancji, że w przyszłości nikt nie odważy się dotknąć mojej rodziny.


Autor: Anja
- 6 -
Dlaczego jestem nieszczęśliwy?
I spośród wszelako rozumianych problemów, które rzekomo spotykają każdego człowieka, a także niedogodności wywołanych osobami trzecimi – chcianymi, czy niechcianymi – które swoiście wpływają nie tylko na zewnętrzny tok człowieka, ale i stan jego wewnętrzny – psychiczny, nie znalazłem powodu mojej podupadającej pewności siebie. Czy nieznana głębia, ciemne zakamarki podświadomości, skrywające skarby żądane, traumy i fobie… nieświadome ja tonące w oceanie przynależności do schematu człowieka, skrywało rozwiązanie trapiącej mnie zagadki?


Autor: Cajetanus256
Rozdział 7 – Spotkania drużynowe
Tymczasem w parku zatrzymała się drużyna dziesiąta. Jounin postanowił, że tutaj zorganizują swoiste spotkanie integracyjne. Nomiki, Akane i Chikuma usiedli na ławce, a blondynka stanęła naprzeciw nich. Było to dosyć nie wygodne, bo genini musieli patrzeć na nią z dołu, a ona na odwrót.
- Dobrze. Od czego tu zaczniemy? - zapytała samą siebie na głos. Po chwili, kiedy pozbierała myśli znów zabrała głos.
- A więc... Nazywam się Kaoru Horigoshi. Jestem jounin'em nadzorującym i od dziś będę waszym sensei'em. Bardzo lubię przebywać na świeżym powietrzu, dlatego spotkanie jest w parku, a nie w jakimś budynku. Nie lubię ludzi, którzy zachowują się dziecinnie.


Autor: Mizutenshi
Prolog
Teatralnym gestem sięgnęłam do kieszeni beżowego, wiosennego płaszczyka, by wydobyć z niej komórkę. Krótkim strzepnięciem nadgarstka sprawiłam, że klapka aparatu uniosła się ku górze.
- Dzwonię po Hashiramę! – oznajmiłam obrażonym tonem głosu, wpatrując się w stojącego naprzeciwko mnie jak gdyby nigdy nic, totalnie wyluzowanego Uchihę.
Wiedziałam, że piłeczka zostanie odbita.
- W takim razie dzwonię po Madarę.
Jego dłoń na krótką chwilę zanurkowała do kieszeni, lecz mimo iż wydobył z niej urządzenie, podobnie jak ja, nie wybrał numeru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz