12.III. — 21.III.
Nobie
4. Tajemnicza obietnica
Lee z Kibą pakują się do ciężarówki z przodu i zamykają drzwi. Naruto zasiada za kierownicą warczącego grata i powoli rusza przed siebie, po drodze miażdżąc pod kołami rzężące truchła. Zauważam, jak bacznie przygląda mi się w lusterku i instynktownie odwzajemniam spojrzenie, wyczekując na to trudne pytanie, na które i tak nigdy nie poznam odpowiedzi.
— Gdziekolwiek — odpowiadam, a wszystkie pary oczu spoczywają na mnie. Duszę się pod ich naciskiem, ale jestem dowódcą. Chcąc nie chcąc, już zawsze będę liderem tej grupy, nieważne, ilu z nas przeżyje następny dzień lub miesiąc.
Adriemmer R
VI. Nieodparta
– Dlaczego tak szalenie się tego wypierasz? Dlaczego moje przyjście podpinasz pod coś niemożliwego, kryjąc to wszystko Kakashim? – wyparowałam.
– Bo mi to obiecał.
Gdzieś w końcu musiałam dosięgnąć limitu. Na zmianę z palącym mnie w środku żywym ogniem, ogarniało mnie uczucie umieszczenia w kuble kostek lodu. Być może otrzymałam zbyt wiele kłamstw, by wierzyć już w cokolwiek, bo były to słowa zbyt utopijne, by mogły być realne, więc zdobyłam się jedynie na ciche błaganie.
– Przestań mną pogrywać, Sasuke.
Odchodząc w stronę drzwi wejściowych i zostawiając go samego, czułam jak jego spojrzenie na moich plecach paliło, ale nie powiedział nic, bo z pewnością jeszcze bardziej pragnął tego bym wyszła i dała mu spokój.
Dita Regnif
Rozdział 54. Kości zostały rzucone
Dumając nad tym, oparł się plecami o otwarte okno i przeniósł wzrok na horyzont. Instynktownie czuł, że coś wisiało w powietrzu. Coś nadchodziło i przyniesie ze sobą znaczące zmiany. Będzie niszczyć, plątać, komplikować, a przede wszystkim udaremni wszelkie plany. Zrujnuje to co osiągnięte. Jednym słowem, nadchodził kataklizm.
Chikage uśmiechnął się drapieżnie i niedbałym ruchem przeczesał palcami włosy, mrużąc powieki. Domyślał się kto postanowił ich odwiedzić. Wyłącznie jedna osoba mogła zagrozić jego pozycji i najwyraźniej zebrała się w sobie, aby wziąć sprawy w swoje ręce. Cóż, wiedział, że prędzej czy później nastąpi ta chwila, więc element zaskoczenia nie zadziałał. Zresztą, krew płynąca w tych, konkretnych żyłach nie zwykła do biernego czekania. Natury wojownika nie oszukasz. Czy się obawiał? Nie. Kazama był świadomy własnej wartości i ktoś taki jak Uchiha nie da rady zaprzepaścić tego co osiągnął. Chociaż nie należał do durniów lekceważących przeciwnika. Dziedzic Sharingana z pewnością napsuje mu krwi, a już na pewno zagwarantuje niespokojny sen.
Adriemmer R
XI. Niejasność nocy
– Po co ci to gadanie, Uchiha, hm? Twoja opinia najmniej mnie obchodzi – po czym ostentacyjnie sięgnęłam za pas, będąc w stanie otrzeźwieć niczym oblana zimną wodą.
A on ani drgnął. Nie mrugnął nawet powiekami, kiedy znowu zaczął swoim typowo spokojnym, opanowanym głosem.
– Stwierdzam fakty, a to jeden z nich.
– Ale po co to wszystko? Zakładam, że masz z kim pogadać – przerwałam, kiedy ten nieznacznie uniósł wzrok zaciekawiony. Jego brew delikatnie zadrżała. – Czemu więc obierasz sobie mnie, która jako ostatnia osoba na tym świecie mam na to ochotę.
– Nie jestem tu tylko po to, by z tobą rozmawiać..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz