18.XII. — 27.XII.
Autor: Mayako
PROLOG
— On ma jakiś atak — powiedziałam bardziej stanowczo, choć starałam się ukryć to spostrzeżenie przed sobą.
Cofnęłam się o krok, by móc swobodnie wyminąć nieruchomego Uchihę. Nim jednak zdążyłam postawić te dwa, może trzy kroki, usłyszałam szelest kurtki i chrzęst odbezpieczanej broni.
— Sasuke, to mój obowiązek, jako lekarza — przypomniałam cicho, doglądając pociemniałych oczu, wpatrujących się we mnie maniakalnie.
Jego prawe ramię było wyprostowane, skierowane w stronę intruza, a palec hardo utrzymywał się na spuście. Wiedziałam, że każde moje kolejne słowo mogło popchnąć go do czynu, którego oboje mogliśmy żałować.
— Moim obowiązkiem będzie go zabić, jeśli stworzy jakieś zagrożenie.
Przełknęłam ślinę.
Świst wiatru przedostającego się przez zaułki ponownie odtworzył baśń latarni; płatki śniegu zastygły w bezruchu jak zaklęte, tak samo jak obcy mężczyzna. Czas ponownie stanął w miejscu. Nawet Sasuke do reszty znieruchomiał.
Jedno pociągnięcie za spust — rychłe zakończenie żywota.
Takie bezbronne, zimne. Po prostu słabe. Znikome. Niepotrzebne.
Ulotne — ż y c i e.
Autor: Yorumi Nateko
Przeszłości nie da się wymazać cz.5
Tak więc, od jakiejś godziny siedziałam na tej przeklętej sali, starając się ignorować pulsujący ból głowy. Na moje szczęście Naruto nie raczył się zjawić punktualnie, więc perkusja nie drażniła moich zmysłów. Zresztą, Sasuke też się nie pojawił, co dawało mi minimalną nadzieję uniknięcia konfrontacji z nim. Jednak minusem całej tej sytuacji było to, iż musiałam siedzieć na tej cholernej sali z Saiem sam na sam, a to grało mi na nerwach nawet bardziej niż to pieprzone, nad wyraz dziś radosne słońce. No, kto chciałby siedzieć z potencjalnym wrogiem w jednym pomieszczeniu i udawać, że wszystko jest tak jak zawsze, ja się pytam? Akurat na to nie miałam tego dnia ani humoru, ani ochoty. I jak na wybawienie w drzwiach raczył pojawić się ten kretyn wraz ze swoją rozpromienioną aurą.
Jednak zaraz po nim w drzwiach pojawił się szanowny pan Uchiha, na widok którego moje serce postanowiło wywinąć kozła, by zaraz potem zacząć bić szybciej, zupełnie jak w tych wszystkich przesłodzonych romansidłach dla nastolatek.
Autor: Erroay von Uchiha
07. Nie bądź zbyt pewny siebie, bo to może cię zgubić
– Faktycznie, całkiem ładnie – skomentowała z lekkim uśmiechem na ustach, okręcając się dookoła. Zatrzymała się, dopiero kiedy spostrzegła pogardliwe spojrzenie ekspedientki. Humor pogorszył jej się nieznacznie, ale nie dała tego po sobie poznać.
– Powinnaś ją kupić – przekonywała Mikoto.
Czy aby na pewno? Do rozwiązania ciąży nie pozostało wiele czasu. Ile razy będzie miała okazję ją założyć? Kupowanie ubrań na ostatnie kilka tygodni nie miało chyba za wiele sensu. Było to wręcz jednoznaczne z wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Jednak z drugiej strony… podobała się sobie. Naprawdę wyglądała i czuła się w tej sukience atrakcyjnie; dodawała jej pewności siebie. A spojrzenie tej niesympatycznej kobiety, która stała przy kasie i mierzyła ją z zazdrością, tylko dodatkowo ją nakręcało.
– Ma pani rację – powiedziała – wezmę ją.
Autor: Rin-chan
Świąteczny Special
W szkole już od trzech miesięcy było tak dziwnie pusto. Niebieskooka przeważnie siedziała uśmiechnięta i pogodna, a teraz już tego nie było. Sasuke nie poznawał już swojej przyjaciółki. Zawsze to on był tym ponurakiem... trzeba jednak przyznać, że wiadomość o tamtym zajściu wstrząsnęła praktycznie całą szkołą, szczególnie jego klasą... Nie tylko Ino popadła w depresje, ale Sakur także. W sumie to tylko dzięki Deidarze zaczęła w końcu się zbierać i znów zaczynała pomału normalnie żyć.
Czarnowłosy podszedł pod klasę swojej przyjaciółki i zajrzał do środka. Dziewczyna siedziała oparta łokciami o blat ławki, podtrzymując głowę.
- Ino - Powiedział głośniej, a dziewczyna momentalnie się odwróciła.
- Sasuke? - Zapytała się siebie i wstała z krzesła.
Podeszła do chłopaka i razem wyszli na korytarz. Przez jakąś chwilę szli w milczeniu, aż doszli do końca długiego korytarza i usiedli na znajdującej się pod ścianą ławce.
- Marnie wyglądasz Ino... zaczynam się o ciebie martwić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz