22.IX. — 29.X.
Autor: Dita Regnif
Rozdział 7
— Izumi! — Shisui złapał brunetkę za ramiona, potrząsając lekko. Wraz z Itachim wgapiali się w towarzyszkę z napięciem, jakby spodziewając się, że zaraz zemdleje.
— Co? — Dziewczyna zamrugała gwałtownie, wyrwana z letargu i skupiła wzrok na kuzynach. Cholera, tak się pogrążyła w myślach, że nawet nie zauważyła skończonej walki. I czemu się tak na nią patrzyli? Czyżby się śliniła marząc o Itachim? Jeśli tak to zwyczajnie spali się ze wstydu.
— Kobieto, już myślałem, że rykoszetem dostałaś iluzją po oczach — odetchnął Teleporter z ulgą, pocierając czoło.
— Bujałaś w obłokach — wytknął beznamiętnie Itachi, krzyżując ręce na piersi i spoglądając na Izumi z dezaprobatą.
Autor: Yakiimo
Jeden uśmiech
— Wiesz, co stałoby się, gdyby tamtego dnia minister ją zabił? — Ukradkiem zerknęła na profil niewzruszonego Inami. — Yahiko straciłby nad sobą panowanie i żadne z was nie stałoby teraz przede mną. Shimura zna swoich uczniów, cenę, jaką poniesie za wszelkie działania i to, jak ważna jest Yakiimo. Doprowadzenie jej do stanu krytycznego rozpętało wojnę. Zabicie jej… Rozpętałoby piekło. — Przygryzła dolną wargę.
Była przejęta całą sytuacją i myślę, że nie popierała w pełni Yahiko, ale — tak, jak powiedziała — był jej dzieckiem. Matka zawsze kocha swoje dzieci.
— Danzou wiedział? — powiedziałem w stronę Hinaty.
Cała zesztywniała. Jej spuszczony wzrok okazał się najlepszą odpowiedzią.
— Oczekuję prawdy — szepnąłem. — Dlaczego tu jesteśmy?
Gwałtownie pokręciła głową, zasłaniając się kaskadą ciemnych włosów. Już nie była delikatną, przepełnioną bólem dziewczyną. Obecnie jawiła mi się, jako kłamca. Nienawidziłem ich.
— Odpowiedz mi! — krzyknąłem.
Klik. Odbezpieczyła drugi pistolet niewiadomego pochodzenia i wymierzyła w Yahiko. Szerzej otworzyłem oczy, wiedząc, co zamierza.
— Żeby ją dobić. — Jej głos docierał do mnie zza grubego szkła, z innej przestrzeni.
Strzał.
Autor: Mayako
Ciepło
Od kiedy Kakashi Hatake został hokage, poświęcałam coraz więcej czasu na przesiadywanie w siedzibie. Jego towarzystwo działało naprawdę kojąco na nerwy i smutki. Od lat uczucie bezwarunkowego bezpieczeństwa, kiedy był w pobliżu, nie przemijało. Jego stoicka postawa, inteligencja i wiecznie zamyślone spojrzenie — przyglądanie się temu uspokajało na tyle, by całkowicie odseparować się od tych wszystkich, prozaicznych problemów. Cieszyłam się, że to on przejął stołek. Miałam wrażenie, że dzięki temu byliśmy nienaruszalnym imperium, pod władzą wspaniałego, szanowanego człowieka. Silnego człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz