wyszukiwanie blogów

piątek, 29 listopada 2013

Lapidarium Nowych Rozdziałów.



Autor: Elvis Dub

Rozdział 8 "Kłopoty" 
Fragment:
 Co za paskudna pogoda. Lało już tak od tygodnia, ale tym razem wcale nie przeszkadzało to Akasunie. Akurat taka pogoda pasowała do jego nastroju i nawet w taki dzień miał ochotę iść do szkoły. Ostatnio jego ojciec chlał dzień w dzień, przez co strasznie się awanturował, ostatnio gdy Sasori pokłócił się z babcią i powiedział jej o parę słów za dużo, ojciec o mało go przez to nie zabił. Mógłby się założyć, że gdyby nie był pijany nie wkurzył by się aż tak bardzo... Miał go dosyć, nie chciał nawet na niego patrzeć. Zaczynał żałować, że w ogóle go przepraszał. Przez chwilę myślał, że wszystko wróci do normy, ale nie. Katsumi znów zaczął regularne spożywanie alkoholu. A Sasori miał nawet wrażenie, że jest gorzej niż było. Dlatego przebywanie poza domem było najlepszym wyjściem żeby nie musieć oglądać ojca w takim stanie do jakiego się doprowadzał. Czerwonowłosy wszedł do szkoły, od razu kierując się do szatni, gdzie zostawił mokrą kurtkę. Powinien jeszcze zmienić buty ale kto je zmienia?... Jest wycieraczka? Jest. No to o co chodzi? Gdy tylko wyszedł z szatni poszedł na blok sportowy, bo jego pierwszą lekcją był w-f z profesorem Gaiem.



Adres Bloga: http://the-longest-flight.blogspot.com/
Autor: ermentiss xo

Rozdział 7 "Znajoma twarz"
Fragment:
- Nie mamy pojęcia jaki plan mieli ci ninja – Lider oparł podbródek na splecionych dłoniach. – Jednak czas leci. Z początku myślałem, że poradzimy sobie sami. Sasori zna się na truciznach, ale niestety w tym przypadku jest bezradny. I dlatego właśnie cię wezwałem. Jesteś świetnym medykiem, Kita, a twoja unikatowa chakra mogłaby uzdrowić chłopaka. Rozumiem, możesz się nie zgodzić, nie jesteś lekarzem Brzasku. Jeśli jednak tego nie zrobisz, chłopak umrze w potwornych męczarniach, a jego śmierć będzie poważnym ciosem dla naszej organizacji.



Autor: Uruha Yuki Stein

 Rozdział 8 "Yuki i Sasuke"
Fragment:
Młoda Nekozawa trenowała zażarcie wraz ze swoim duchem. Na czole dziewczyny znajdował się pot, który spływał po jej policzkach. Trenowali wiele technik przez kilka dni bez zmrużenia oka. Kakashi był z niej dumny. Czuł radość widząc, jak staje się coraz lepsza. Nagle usłyszał sokoła, który zataczał koło nad ogrodem. Białowłosy zmarszczył brwi i wrócił do domu. Yuki zdekoncentrowała się i spojrzała w nocne niebo. Ptaka już nie było. Kazuyoshi wykorzystał sytuacje i przycisnął ją do ziemi.



Autor: Sheeiren Imai

II Rozdział V
Fragment:
- Jestem zaszczycony móc z panią tańczyć – rzucił, aby ponownie wbrew porządkowi, skierować nas w róg sali. Tym razem używałam już swoich marnych tanecznych talentów, przez co o mało go nie podeptałam.
- Chciałabym powiedzieć to samo, ale jakoś nie potrafię się na to zdobyć – znów obkręcił mnie kilka razy co chwilę zmieniając stronę, a ja myślałam, że zwymiotuję. Jakimś cudem udało mi się jednak tego nie zrobić.
- Spokojnie, nie ma powodów do kłótni – odparł i przyciągnął mnie do siebie, aby ponownie przerzucić mnie tak, aby mało brakowało do mojego bliskiego spotkania z podłogą.
- Zaraz mogę jakiś znaleźć – mruknęłam mu do ucha, gdy podrzucił mnie lekko do góry.
- Jest pani inna od reszty kobiet jakie znam – odmruknął, zmieniając temat i robiąc niespodziewany wypad w prawo. Gdybym instynktownie nie przesunęło się w lewo, nasze ręce zahaczyłyby o filar.
- A pan taki sam jak wszyscy inni. Nudzi mnie pan jedynie w inny sposób – podobała mi się gra, którą ze mną toczył i musiałam przyznać, że i on sam miał w sobie coś nowego. Przyjęłam jego wyzwanie w momencie, gdy zdobyłam się na taniec.



Autorzy: Akemii&Sheeiren Imai

Rozdział II
Fragment:
Nic nie powiedziałam, gdyż śmiech Shee z taką domieszką emocji był dla mnie nowością. Brzmiała jak nawiedzony naukowiec, którzy zagubił się we własnej pasji i właśnie rozplanowuje jak przejąć władzę nad światem shinobi.
Co ją napadło?
- Drzewo! – krzyknął Sasuke i cudem ominęłam przeszkodę, co wcale nie oznaczało, że wyszłam z tego bez szwanku. Przez nagłą zmianę kierunku, nogi mi się poplątały i grzmotnęłam barkiem w Sasuke, spychając go na bok. Uchiha otarł się o drzewo i zwolnił, a uścisk za moim nadgarstku pociągnął mnie za nim.
- Nie – jęknął. Chłost nad naszymi głowami sugerował przybycie chmury.
- Znowu wygrała – parsknęłam i zanim zalał nas deszcz, Sasuke zdążył przysiąść pod drzewem i przymknąć oczy. Nadzwyczaj spokojny. Głowę dałabym sobie odciąć, że po jego twarzy przemknął cień uśmiechu. – Jesteś za spokojny – uświadomiłam go.
- A wy jesteś naprawdę walnięte, niepoważne i śmieszne.



Autor: Tsuki

 BAKA: ROZDZIAŁ 17
Fragment:
– …Wiesz, że ci nie wolno, Sasori! To się zdarza coraz częściej, dlaczego nic nie robisz? – warknęła kobieta. – Mam kontakt z twoim lekarzem. Bardzo dobrze wiem, jak wygląda sytuacja. Że nie chcesz się zgodzić na leczenie…
Leczenie? Przysłuchiwałem się dalej. Pielęgniarka wygarnęła mu, jaki jest nieodpowiedzialny, bo ignoruje zalecenia doktora i nie dba o siebie. I, że lepiej dla niego, żeby się to więcej nie powtórzyło. Potem usłyszałem stukanie jej obcasów i spanikowany docisnąłem się do ściany, jakby to miało cokolwiek pomóc. Na szczęście była zbyt wkurzona, żeby mnie zauważyć, a ponadto skierowała się w przeciwną stronę. Odetchnąłem cicho. Było blisko. Po chwili pojawił się również Akasuna, z tą różnicą, że on mnie zauważył. Cóż, raczej trudno, żeby nie, skoro prawie potknął się o moje nogi. Spojrzał na mnie, lekko spłoszony.
– Co ty tu…
– Chorujesz? – wypaliłem, przerywając mu w pół zdania. Zacisnął nieznacznie usta i zmrużył gniewnie oczy. Teraz pewnie rzuci tekstem w stylu „a co ciebie to interesuje?”.
– Ta. Na białaczkę, od dwunastego roku życia, a co? – bąknął beznamiętnie i wyminął mnie, jak gdyby nigdy nic kierując się do sali. Wytrzeszczyłem na niego oczy i stanąłem jak wryty. Nie chciało mi się w to wierzyć. W mojej głowie wciąż i wciąż odbijało się uporczywe „JAK TO?” Sasori zerknął na mnie, nie doczekawszy się odpowiedzi i parsknął śmiechem. Wtedy zupełnie nie pomyślałem, że zwyczajnie mogłaby go śmieszyć moja mina i wziąłem to, co powiedział przed chwilą za głupi żart.
– To nie jest śmieszne – mruknąłem cicho, wytrącając się z osłupienia i zmuszając nogi do ruszenia się. Spojrzał na mnie z politowaniem, jakby nie bardzo mi wierzył. – Weź, nie jestem aż tak pierdolnięty, żeby życzyć komuś czegoś takiego – burknąłem, na co wywrócił oczami.
– A co ci zależy. Przecież mnie nienawidzisz – prychnął od niechcenia.
– Nie nienawidzę… Po prostu mnie wkurwiasz i tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz