26.XII — 02.I
Szczęśliwego i owocnego w wiele wspaniałych fan fiction nowego roku!
Autor; Blue_Bell
[Kiba/Hinata] Balanced by sadness
Momentalnie poczułam znajomy spokój, gdy rozpoznałam ową osobę i jej małego przyjaciela. Odetchnęłam z ulgą i posłałam im nieśmiały uśmiech. Kiba go odwzajemnił i przysiadł się obok, a Akamaru wygodnie rozgościł się na jego kolanach.
Autor; Sayuri Shirai
10
„No jak nic zawał” myślała Sayuri, kiedy zamaskowany członek ANBU prowadził ją do Sali Przesłuchań w posiadłości Kazekage. Ale dlaczego to Gaara ją wzywał? Czyżby natrafili na jakiś ślad? Ale na jaki, do cholery?! Bo skoro nie zginęła po drodze w jakiejś ciemnej uliczce (jak zapewne by się to stało, gdyby to spiskowiec ją prowadził), oznacza to, że odkryli jej tożsamość. A może złapali pośrednika? Miała ochotę zwymiotować z nerwów, ale wiedziała, że dopóki istnieje choćby cień szansy na uratowanie sytuacji, musi zachować bystry umysł i nie dać się nerwom. Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Cała drżała i nie mogła opanować tego odruchu. Cholera… jej niewinność wyczuwa się na kilometr.
Autor; Gemi Ni
7
— Ona wie — wybełkotał na wydechu. Klatka unosiła mu się w zatrważającym tempie. — Że odebrałem telefon od tej jej pizdniętej przyjaciółeczki!
Nigdy nie miałem takiej ochoty, aby go zamordować, jak wtedy. Jednak nim zdążyłem zareagować, drzwi wejściowe ponownie się otworzyły z hukiem. Odwróciłem spanikowany wzrok, jednak to co ujrzałem, przeszło wszelkie wyobrażenia.
Nie przeraził mnie o tyle widok zdenerwowanej Sakury z Ino, co dwóch policjantów, wkraczających do mojego azylu.
Autor: Kropcia
Wariactwo samotnego związku
Mieszkanie wypełniał zapach ciasta marchewkowego. Imbirowy z nutką pomarańczy i korzennych przypraw. Rozchodził się powoli wraz z ciepłem bijącym od nagrzanego piekarnika.
Uspokajał ją.
W pustce, która ją otaczała, dawał nikłe poczucie domu i ciepła. Tak trudnych do osiągnięcia podczas samotnych wieczorów.
Autor: Cierpiąca Nanase
21. Zapominam, co rani mnie
Z cichym podziwem obserwowałem jak umyślnie szła na wprost Sayi. Kiedy znalazła się na jej wysokości, bez wahania złapała za jej bark i odepchnęła na bok. Kobieta zatoczyła się lekko, przemieszczając się pod wpływem tego kontaktu o parę kroków w bok. W końcu złapała równowagę i spojrzała na moją narzeczoną z nienawiścią. Już za to powinienem jej obić pysk.
- Nienormalna jesteś, czy co? - zawrzała. Lo otworzyła sobie drzwi kopniakiem, aż gruchnęły o ścianę klatki. Odwróciła się do niej przez ramię i powiedziała:
- Żarty na bok. Idź już sobie... zacznij żyć.
Drzwi zamknęły się za nią z doniosłym hukiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz